Kpt. Władysław Ważny

(Tygrys)

 

Żołnierz, który zostawił ślady swojej stopy na wszystkich niedostępnych drogach Europy,
szedł naprzód, gdy nie mogli najbardziej zajadli.
I wdzierał się na szczyty, z których inni spadali,

Zdobywszy wolność innym dłońmi skrwawionymi Sam poległ ",
na francuskiej ziemi, otoczony obcymi.

Jan Lechoń „Męczennicy

Spis treści

 

        Patronem Szkoły Podstawowej w Rudzie Różanieckiej jest kpt. Wła­dysław Ważny „Tygrys". 8 maja 1966 r. odbyła się uroczystość nadania szkole Jego imienia. Kapitan Władysław Ważny swoją pracą, walką i poświęceniem własnego życia stał się bohaterem „cichego" frontu II wojny światowej. Śmiertelne zagrożenie narodowego bytu w 1939 r. uczyniło, że z nauczyciela stał się żołnierzem, który bez munduru, na obcej ziemi, z pełną świadomością i godnością bohatera oddał swoje życie za wolność. Wojna jest zawsze czasem prawdy. Wydobywa na jaw rzeczywiste postawy ludzi. W przypadku naszego rodaka zabierając mu życie, ocaliła nam jego prawdziwy obraz. Inaczej nikt by nie wiedział, że tyle patriotyzmu, odwagi i energii kryło się w tym skromnym człowieku.

Niewiele o nim się wspomina nawet w najbliższym regionie, podczas gdy we Francji jest czczony jak prawdziwy bohater. Mimo upływu ponad pół wieku od jego śmierci, na grobie kapitana Ważnego w miejscowości Montigny  en Ostrevent, gdzie zginął, są wciąż żywe kwiaty, a wśród mieszkańców i władz lokalnych pamięć o Nim trwa nadal. Tym większy moralny obowiązek spoczywa na wychowankach tutejszej szko­ły, którzy ślubowali:

 

 „Ślubujemy Ci Polsko!

czcić pamięć bohatera nasiej Ojczyzny, naszego rodaka,

kapitana Władysława Ważnego"

 

 Kim był zatem Kapitan Władysław Ważny „Tygrys"?

 

 

 

 

*** MŁODOŚĆ ***

 

Władysław Ważny, syn Błażeja i Marii z domu Sigłowa, urodził się 3 lutego 1908 r. we wsi Ruda Różaniecka, w rodzinie chłopskiej. Był najstar­szym dzieckiem spośród dziewięciorga rodzeństwa, miał pięć sióstr i trzech braci. Ojciec jego pracował w miejscowym dworze barona Wattmana jako kucharz, za pracę otrzymywał dość wysokie wyposażenie, stąd rodzinie ich żyło się dostatnio. Jako syn chłopa uczęszczał najpierw do miejscowej szkoły, a po ukończeniu czterech klas rodzice skierowali dobrze zapowiadającego się ucznia do szkoły w Cieszanowie. Po ukończeniu siedmiu klas szkoły podstawowej dalszą edukację podjął w prywatnym Seminarium Nauczycielskim w Cieszanowie. Jednak po incydencie z miejscowym proboszczem przerwał naukę po kilku miesiącach i mimo próśb ze strony rodziców nie zmienił postanowienia. W tej sytuacji ojciec zwrócił się do barona Wattmana, aby pomógł w przyjęciu syna do Pań­stwowego Seminarium Nauczycielskiego im W. Dzieduszyckiego w Sokalu. Dzięki wstawiennictwu barona jeszcze w trakcie roku szkolnego został przyjęty do Seminarium Nauczycielskiego w tym mieście. Wśród uczniów przeważali Ukraińcy, także kadra nauczycielska w większości była ukraińska. Dlatego Polak, aby mógł się utrzymać w tej szkole musiał być wyjątkowo zdolny. Z pewnością Władysław Ważny do takich należał, gdyż ukończył Seminarium w Sokalu w 1930 r. z wyróżnieniem.

W latach 1931-1932 odbywał służbę wojskową w 39 Pułku Piechoty w Jarosławiu i w Szkole Podchorążych Piechoty w Rzeszowie, gdzie otrzymał sto­pień podchorążego rezerwy, a w styczniu 1934 r. awansowany został do stopnia podporucznika rezerwy. Po odbyciu służby wojskowej pracę nauczycielską podjął w Bobrówce, następnie w Surochowie i wreszcie w Sośnicy koło Jarosławia, gdzie był kierownikiem szkoły. Praca z dziećmi pasjonowała go, przyświecała mu myśl o podniesieniu kultury na wsi. Chciał możliwie dużo uczynić dla swoich uczniów. Poza nauczaniem przedmiotów ogólnych wiele uwagi poświęcał gimnastyce. Dobrze zbudowany i sprawny fizycznie, chętnie organizował zawody sportowe dla młodzieży i dorosłych, sam również brał w nich udział. W pracy wyróżniał się sumienną postawą i zaangażowaniem społecznym. W swojej rodzinnej wsi spędzał każde święta i wakacje. Tutaj spotykał jedyną miłość swego życia, Danutę Klepatównę, pracownicę miejscowej poczty, z któ­rą korespondował do końca swego życia. Spokój pracy pedagogicznej przerywał wybuch II wojny światowej.

 

 

 

*** Z BRONIĄ W RĘKU ***

 

Tamtego wojennego l września 1939 r. Władysław Ważny nie powitał swojej klasy tradycyjnym : „ Dzień dobry, dzieci!". Poszedł jak tysiące jemu podobnych, bronić tych dzieci, tej szkoły i tej ziemi. 28 sierpnia 1939 r. został zmobilizowany do 39 Pułku Piechoty Strzelców Lwo­wskich w Jarosławiu. Jako podporucznik rezerwy uczestniczył w walkach obronnych w okolicach Łańcuta od 5 do 11 września. W składzie 24 Dywizji Piechoty Armii „ Karpaty" Ważny dotarł wraz z niedobitkami pod Lwów, gdzie włączony został do nowo sformułowanego 154 pp, z którym zakończył kompanię wrześniową.

Patriotyczna postawa Władysława Ważnego nie pozwoliła mu złożyć broni i wraz z wieloma innymi podzielił los polskiego żołnierza - tułacza. 19 września przekroczył granicę Rumunii, tu został internowany i przebywał w obozie do 10 listopada 1939 roku. Po wydostaniu się z obozu internowanych przez Jugosławię i Grecję był ewakuowany do Francji. 3 grudnia 1939 r. znalazł się na francuskiej ziemi, gdzie otrzymał skierowanie do sztabu gen. Franciszka Kleeberga i mianowanie na dowódcę plutonu w 8 pp. Ale i tam niedługo dane mu było walczyć.

Po kapitulacji Francji wraz z 2 Dywizją Strzelców Pieszych dostał się dc obozu dla internowanych. Stamtąd uciekł do Lyonu, a następnie musiał opuścić terytorium francuskie. Okres pobytu na terenie Francji pozwolił Ważnemu na doskonalenie znajomości języka francuskiego. 18 stycznia 1943 r. wyruszył samotnie przez Pireneje do Hiszpanii. Tu spotkało go wielkie niebezpieczeństwo, popadł w konflikt z policjantem i pod Barceloną został aresztowany przez policję frankistowską. Osadzony w ciężkim więzieniu w Barcelonie, przebywał w nim od 21 stycznia do 25 lipca 1943 r. Pozostali na wolności towarzysze walki Władysława Ważnego podejmowali usilne działania, aby kolegę wydostać z więzienia.

W miarę jak starania się potęgowały, policja hiszpańska zaostrzała środki bezpieczeństwa wobec Ważnego i przewiozła go z Barcelony w rejon zatoki Biskajskiej do obozu koncentracyjnego w Mirando, który położony był w górach północnej Hiszpanii. Obóz ten był okrutnym miejscem odosobnienia, przepełnionym więźniami, z których część przebywała dzień i noc pod gołym niebem. Obowiązywała tam surowa dyscyplina. Jednak istniejące w obozie warunki, ani na chwilę nie załamały Władysława Ważnego nie pozbawiając go chęci wydostania się i dotarcia do najbliższych jednostek formujących się oddziałów polskich. W wiadomy sobie tylko sposób Władysław Ważny wydostał się z obozu 20 sierpnia 1943 roku. Z pewnością otrzymał pomoc z zewnątrz i prawdopodobnie ukryty w wagonie pociągu towarowego przedostał się przez Madryt do Gibraltaru. W równie tajemniczych okolicznościach zdobył paszport brytyjski, co potwierdza Stanisław Strumph Wojtkiewicz w „Grze wojennej", że „tylko on jeden posiadał prawo legalnego przekroczenia granicy." Do Anglii dotarł 4 października 1943 roku. Tam, 16 października stawił się na ko­misji lekarskiej, aby wstąpić w szeregi służby wojskowej. Trafił do ośrodka szkoleniowego komandosów w Camusdarach na zachodnim wybrzeżu Szkocji, gdzie przeszedł kurs spadochronowy, a następnie do ośrodka treningowego w Ringway pod Manchesterem. Przeszedł więc gruntowne przeszkolenie do pracy w wywiadzie wojskowym.

Gdy znów cieszył się, że wraca do okupowanego kraju, aby tam walczyć ze znienawidzonym wrogiem otrzymał zadanie wracać do Francji. Przed odlotem był na specjalnej audiencji u generała Mariana Kukiela w Londynie.

Przed opuszczeniem Wielkiej Brytanii, już w stopniu porucznika Władysław Ważny napisał pożegnalny list z Londynu, w dniu 4 marcu 1944 r., do swoich rodziców: „ Zdecydowałem się na pracę bardzo odpowiedzialną, ale i niebezpieczną, bo chcę coś z siebie dać w tej wojnie jako Polak i jako oficer. Gdyby nie było mi sądzone wrócić do Was i odwdzięczyć się Warn na stare lata, wybaczcie mi, bo spełniłem tylko mój pierwszy najważniejszy obowiązek - służba Ojczyźnie i walka z odwiecznym wrogiem. "

 

Tego właśnie dnia, skacząc ze spadochronem, wylądował we Francji.

 

 

*** TYGRYS MELDUJE ***

 

Wiosną 1944 r. alianci przygotowywali się do inwazji na kontynent. Następowało przejmowanie z rąk Polonii Polskiej we Francji spraw wojskowych i wszelkich przygotowań dywersyjne - bojowych przez powołaną do tego ce­lu organizację wojskową wśród Polonii we Francji. W resorcie Sztabu Naczelnego Wodza PSZ na zachodzie zapadła decyzja o utworzeniu wśród licznej Polonii organizacji wojskowej pod kryptonimem „Monika W." Naczelnym dowódcą „ Moniki W," został płk Antoni Zdrojewski ps. „ Daniel", a jego pomocnikami byli uprawnieni francuscy oficerowie. Płk Zdrojewski powołał pięć okręgów wojskowych. Na szczególną uwagę zasługiwał okręg Północ - Lilie, którego szefem był mjr Maciej Grabowski. Na jego zastępcę, a zarazem szefa siatki wywiadowczej „Monika W," został wyznaczony por. Władysław Ważny.

Władysław Ważny przybrał pseudonim „Tygrys" i urządził się w osiedlu górniczym Courcelles - les - Lens. Dość szybko skompletował zespół zaufanych i sprawdzonych w pracy i w walce współpracowników: agentów, łączników, radiooperatorów, szyfrantów. Nawiązał kontakt z kpt. Mieczysławem Golonem - „Michelem", Francuzem polskiego pochodzenia, łącznikiem między okręgiem „Nord", a francuskimi organizacjami ruchu oporu. Pierwszym współpracownikiem i zastępcą por. Ważnego został chorąży Władysław Bobrowski, Ślązak.

„Tygrys" zbierał informacje z pomocą szerokiej siatki wywiadowczej, która dobrze zakonspirowana liczyła 400 ludzi. Należeli do niej górnicy, robotnicy, rolnicy, handlarze, zarówno Polacy jak i Francuzi. Ważny również sam nie­ustannie jeździł po okolicy, przeważnie na rowerze. Zebrane materiały sprawdzał, analizował i przekazywał szyfrantom lub dowódcy okręgu majorowi Grabowskiemu. Najbardziej zainteresowały Ważnego informacje o tym, iż Niemcy w miejscach trudno dostępnych ukrywają nieduże przenośne wyrzutnie. Była to nowa broń V-1, która miała być skierowana na Anglię Pierwsze sygnały o budowie wyrzutni rakietowych na terenie północnej Francji otrzymało dowództwo alianckie już w sierpniu 1943 r. Zorganizowany został cały system zwalczania broni V, zwany planem „Crossbow". Ogłoszono pogotowie w bateriach artylerii przeciwlotniczej. Nad niebem angielskim zawisły tysiące balonów zaporowych, na lotniskach samoloty myśliwskie czekały na sygnał do startu i walki z latającymi pociskami V-1 oraz bombowce gotowe do lotu nad Francją i bombardowania wyrzutni. Część tajemniczych obiektów zbombardowano, ale potem okazało się, że były to obiekty pozorujące.

6 czerwca 1944 r. o świcie wojska alianckie wylądowały w Normandii, rozpoczęła się operacja „Overlord". Sieć wywiadowcza kierowana przez Ważnego otrzymała z Londynu informację, by całą uwagę skoncentrować na wyrzutniach broni typu V w pomocnej Francji. Jeszcze w czasie pobytu „Tygrysa" w Anglii opracowano starannie plan łączności sygnałami i kodami, odrębnymi dla każdego telegrafisty a centralą w Londynie. Tymczasem ludzie Ważnego byli rozproszeni po terenie dwóch lub trzech departamentów północnej Francji, a trzy radiostacje - „Selim", „Owidiusz" i „Alamanf' także znajdowały się w różnych punktach departamentów Nord i Pas - de - Calais. Strumph Wojtkiewicz pisze, że „zadziwiająca to była organizacja: przywódca jej funkcjonował bez sztabowego aparatu, bat nawet bez zwykłego aparatu, wystarczyć musiała patriotyczna pasja kilkudziesięciu szarych ludzi". Mimo wszelkich podejmowanych kroków 13 czerwca na Londyn spadły pierwsze bomby V-l.

Kiedy poszły w eter pierwsze meldunki radiostacji „Tygrysa", podające współrzędne położenia wyrzutni, lotnisk, magazynów i siedzib dowództwa nieprzyjaciela, Ważny otrzymał polecenie zwiększenia nadawanych informacji. W czerwcu i lipcu na bunkry i czynne wyrzutnie broni V zrzucono kilkadziesiąt tysięcy ton bomb. Bliski współpracownik „Tygrysa", Mieczysław Golon uważał, że niszczono je w cztery godziny po wysłaniu meldunku. „Tygrys" jak myśliwy niestrudzenie tropił wyrzutnie.

Na jego meldunki czekało półtora tysiąca ciężkich bombowców brytyjskich.

W ciągu jedenastu tygodni od siatki „Tygrysa" wyszło aż 62 zaszyfrowane meldunki określające położenie 173 wyrzutni V-l, 5 meldunków o położeniu urządzeń startowych rakiet V-2, 17 meldunków mówiło o transporcie pocisków, 15 o wynikach bombardowań, 2 o zakwaterowaniu załóg niemieckich, w tym prawdopodobnie wskazał kwaterę główną feldmarszałka E. Rommla. Spośród tych meldunków naczelne dowództwo sprzymierzonych 83 zakwalifikowało jako meldunki o najwyższej wartości operacyjnej w II wojnie światowej.

Porucznik Ważny w swych wędrówkach dotarł na sam brzeg kanału La Manche, niedaleko portu Calais, gdzie hitlerowcy budowali wyrzutnie do pocisków V-3. Po spenetrowaniu terenu „Tygrys" wysłał meldunki do Londynu.

Ogrom zniszczeń, jakie dokonało lotnictwo alianckie na celach wskazanych przez siatkę wywiadowczą „Tygrysa", zmusił władze hitlerowskie do zaangażowania odpowiednich sił celem ich wykrycia. W tej sytuacji radiostacje nadawać mogły tylko pół godziny, ze względu na niebezpieczeństwo wykrycia ich przez niemieckie urządzenia radioogniometryczne. Radiostacji „Tygrysa" szukało 40 samochodów radioogniometrycznych w Amiens oraz najlepsi agenci hitlerowskiego kontrwywiadu we Francji.

W końcu udało się Niemcom zlokalizować 3 sierpnia 1944 r. radiostację „Owidiusz", a w kilka dni później także „Selim". Radiotelegrafista stacji „Selim" Stefan Lewandowski szczycił się tym, że mógł współpracować z Władysławem Ważnym: „Potrafił on znakomicie zorganizować siatkę informacyjną. Nauczał, w jaki sposób należy zbierać wszelkie dane szczegółowe, niezbędne do prowadzenia pracy podziemnej. Zorganizował on grupę rysowników, którzy z największą precyzją wykonywali odpowiednie szkice i mapy terenowe. Każdego dnia robił inspekcje radiostacji, kontrolował każdy raport, sprawdzał wszelkie dane i dopiero wtedy zaszyfrowane meldunki przekazywał do Londynu. Gdyby nie poświęcenie wielu młodych Polaków niewielu zostałoby z brytyjskiej stolicy - Londynu ".

Sam „Tygrys" jednak zginął.


 

*** ŚMIERĆ PORUCZNIKA ***

 

Tragicznego dnia 19 sierpnia 1944 r. por. Władysław Ważny udał się do Montigny - en - Ostrevent na swoim zielonym rowerze. Miał spotkać się z „Michelem" - kpt. Mieczysławem Golonem w mieszkaniu krawca, Polaka od dawna mieszkającego we Francji, Stanisława Łukowiaka, człowieka oddanego sprawie walki z okupantem, ojca Haliny, łączniczki okręgu. Chodziło o to by jak najprędzej odpowiedzieć na pytanie Naczelnego Dowództwa Alianckiego, czy Niemcy przygotowują obronę na rzece Sommy, przeprowadzić rozeznanie i ustalić zadania dla polskiego i francuskiego wywiadu wojskowego. Ważny był bardzo zmęczony. Wieczór i całą noc „Tygrys" spędził przy pracy, rozszyfrowywał otrzymane rozkazy, następnie przy pomocy współrzędnych geograficznych określił położenie kilkunastu wyrzutni. Wreszcie zredagował i zaszyfrował kilkanaście zwięzłych depesz do Centrali. Gotowe szyfro­gramy wręczył cierpliwie czekającej łączniczce Czajkowskiej by doręczyła je do radiostacji „Alamant", a potem sam spalił grafikon szyfrowy, notatki i bruliony. „Tygrys" zawsze był ostrożny i przestrzegał skrupulatnie instrukcji. Tego dnia 19 sierpnia także miał pełną świadomość niebezpieczeństwa, które mu groziło. Od wielu tygodni tropiło go gestapo oraz najlepsi specjaliści nie­mieckiego kontrwywiadu. „Tygrys" celowo postawił rower w miejscu dość widocznym, żeby jego wizyta nie budziła podejrzeń, zresztą miał powód - zamówił garnitur u Łukowiaka. Porucznik ledwie zdążył przymierzyć nowe spodnie, przełożyć do kieszeni pistolet i nóż sprężynowy, gdy Felicja, siostra Haliny, która czuwała przy oknie zerwała się i krzyknęła: „Niemcy!". Paru SS-manów i gestapowców, z których jeden prowadził zielony rower „Tygrysa", szybkim krokiem zbliżało się do domu. Za nimi nadjeżdżał samochód ciężarowy z żołnierzami Wehrmachtu. „Tygrys" błyskawicznie chwycił starą swą marynarkę, powieszoną na poręczy krzesła, w której miał drugi pistolet i skoczył do kuchni mającej wyjście do ogrodu. Przemykając się wśród krzewów i drzew, pędził w kierunku ogradzającego muru. Wtem zza węgła domu pojawiło się paru SS-manów. Padły strzały. Ważny podniósł się z ziemi, z trudem przeskoczył mur i znalazł się nad rowem, za którym niedaleko już rozciągały się zarośla. Niestety zastąpili mu drogę żołnierze Wehrmachtu, którzy zdążyli objechać ogrody ciężarówką i osaczyć uciekającego oficera, chcieli dostać go żywcem. Wtedy „Tygrys" ukląkł i zaczął strzelać z obu pistoletów. Gdy jego kule zwaliły paru Niemców, otworzyli oni ogień z broni automatycznej. Trafiony kilkoma pociskami padł Ważny bez życia.

         Gestapowcy zaczęli dusić Łukowiaka i Golona, bić pejczami kobiety, demolować mieszkanie pod pozorem rewizji. „Kim był ten człowiek, jak się nazywał, skąd przyjechał?"- padały pytania. Torturowany krawiec uporczywie twierdził, że był to klient, bliżej mu nieznany, co zdało się potwierdzić, gdy zdjęte z Ważnego spodnie pasowały do zostawionej marynarki. Gestapowcy przerwali masakrowanie swoich ofiar, a jeden z SS-manów wręczył Felicji prześcieradło, kazał jej iść na pole i przykryć leżące tam zwłoki. Niemcy nie zdawali sobie z pewnością wówczas sprawy, że udało im się zlikwidować legendarnego „oficera alianckiego", szefa grupy informacyjno-wywiadowczej, człowieka, który sparaliżował działanie groźnej broni „V-l" i przyczynił się do ocalenia Londynu.

Wokół śmierci Władysława Ważnego narosło sporo niejasności. Sam fakt, że zgon nastąpił bardzo szybko zdaje się potwierdzać, że Tygrys mógł zażyć truciznę, którą zawsze nosił przy sobie. Nie chciał być poprzez tortury zmuszony do wydania swoich współtowarzyszy.

Pomimo śmierci Władysława Ważnego ostatnie meldunki Tygrysa nadchodziły do Londynu jeszcze przez parę dni, do 26 sierpnia 1944 r., przez jedyną ocalałą radiostację „Alamant".


 

*** W HOŁDZIE ****

 

„Tygrys"' zginął, a jego ostatni meldunek o kolejnym nalocie V-l uchronił tysiące mieszkańców Londynu od śmierci. We wrześniu 1944 r. na tereny, na których działał Władysław Ważny przyszła wolność. Jakim człowiekiem był bohater, który ostrzegał Londyn przed zagłada? „Bardzo ambitny i pracowity, poważny i stanowczy, punktualny, wzór oficera" - tak oceniali młodego porucznika rezerwy jego dowódcy z 39 Pułku Piechoty Strzelców Lwowskich, jeszcze przed wybuchem wojny. Towarzysze z wywiadu mówili o nim: „dobry, uczynny towarzysz, bardzo zaradny i ostrożny, dokładny i pracowity".

Dowódca, major Grabowski twierdził, iż „był człowiekiem spokojnym, drobiazgowo dokładnym, niezależnym w sądach, obdarzonym niezwykle zimną krwią i uporem w przeprowadzanych akcjach. Choć porucznik Ważny przybrał sobie pseudonim „Tygrys", to poza ogromną sprawnością fizyczną nic tygrysiego w sobie nie miał".

Oto znamienne cechy człowieka, który postawą Polaka - patrioty zasłużył na serdeczną pamięć tysięcy ludzi. Ideały wolności, sprawiedliwości, które z pasją wpajał swoim uczniom szkoły, udokumentował w całej pełni czynem i okupił ceną najwyższą - własnym życiem.

Władze brytyjskie nie przyznały nigdy kapitanowi Władysławowi Ważnemu żadnego odznaczenia. Jedynie premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill przemawiając w Izbie Gmin w lutym 1946r. złożył hołd Ważnemu i jego siatce wywiadowczej.

Natomiast w Montigny - en - Ostrevant, w miejscu śmierci polskiego bohatera znajduje się grób porucznika, który pośmiertnie został awansowany do stopnia kapitana armii francuskiej. Jedna z ulic Montigny została nazwana „Rue de Ca-pitaine Ważny".

Świadkowie tamtego tragicznego dnia, gdy zginął WładysławWażny zostali aresztowani i odesłani do więzienia w Loos - en Gohelle. Krawiec Stanisław Łukowiak, zmarł z wycieńczenia w obozie w Sandbostel już po kapitulacji Niemiec. Mieczysław Golon, po długim pobycie w obozach koncentracyjnych, przeżył i wrócił z Neungamme do Francji.

W 1966 r. odwiedził Rudę Różaniecką, przybył wraz z małżonką, córką Łukowiaka, na uroczystość nadania szkole imienia kapitana Władysława Ważnego „Ty gry są". Przekazał wówczas szkole odznaczenia, które Francja przyznała kapitanowi Ważnemu:

 Postać Kapitana Władysława Ważnego „Tygrysa" trzeba za wszelką cenę ocalić od zapomnienia. Bo nieśmiertelność zaczyna się tuż za życiem. I właśnie życie daje do niej prawo, a śmierć jest tylko ceną.

 

  

<<< Powrót